poniedziałek, 4 listopada 2019

NAJWYŻSZY CZAS POMYŚLEĆ O BOŻYM NARODZENIU - to już ostatni dzwonek

Na początek odpowiem na kilka pytań, które zapewne nasuwają ci się po przeczytaniu tytułu tego posta. Miejmy to już za sobą:
  • tak, wiem że dziś jest 04.11,
  • tak, zdaję sobie sprawę że do świąt pozostało 50dni,
  • tak, jestem trzeźwy,
  • nie, nie mam gorączki.
Skoro wstęp mamy już za sobą, to teraz żarty na bok. W pierwszych wpisach na blogu poruszaliśmy temat budżetu domowego i planowania większych wydatków. Podejrzewam, że Boże Narodzenie dla portfeli większości Polaków stanowi poważne wyzwanie. Nie oszukujmy się, mało kto z bieżącej wypłaty poza standardowymi wydatkami zdoła ogarnąć temat świąt. Wszak dom trzeba gruntownie wysprzątać i wystroić, gości godnie przyjąć a i o prezentach warto pamiętać.
Ja jestem w tej komfortowej sytuacji, że świąt sam nie organizuję (rodzice żyjcie wiecznie, kocham Was). Więc jeden punkt z powyższej listy mi już odpada. Największym moim świątecznym wydatkiem są prezenty. Ot taka tradycja, że wszyscy obdarowywują się nawzajem. Wychodzi około 30 mniejszych bądź większych upominków. Pozostaje jeszcze wielkie sprzątanie i przyozdobienie domu (po ślubie odkryłem pewną prawdę, mianowicie zeszłoroczne pierdółki świąteczne nie koniecznie są jeszcze modne i "trzeba" je koniecznie wymienić lub uzupełnić - na prawdę, małżeństwo uczy wielu rzeczy).
Dlatego też u mnie planowanie świąt zaczynam już... w sierpniu, od listy prezentów. Ku uciesze choćby mojej znajomej prowadzącej galerię szkła - chyba jestem co roku pierwszym zamawiającym. Wyprzedzam nawet czekoladowe Mikołaje w marketach i Last Christmas w radiu. Od września, w naszym domu zaczynają pojawiać się bożonarodzeniowe prezenty. Połowa listopada, gdy zapewne większość zaczyna mówić "niedługo święta" to dla mnie końcówka prezentowego szaleństwa.
Takie rozłożenie wydatków pozwala zorganizować wszystko z bieżących  dochodów, bez naruszania oszczędności. Oczywiście dobrą alternatywą jest całoroczne odkładanie drobnych kwot. Wszak Boże Narodzenie to żadne zaskoczenie, jest co rok. Ja wolę mój sposób z kilku powodów:
  • nie lubię niczego robić na ostatnia chwilę,
  • obłożenie sklepów przed świętami przyprawia mnie o ból głowy,
  • Last Christmas oraz nadmiar czerwonego na wystawach wywołuje u mnie stany lękowe i powoduje chęć ucieczki do jakiejś głuszy (tam przez brak internetu nie da się pisać bloga o finansach, a złożyłem już Tobie drogi czytelniku obietnicę "co poniedziałek nowy post").

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz